Myślę, że to nie przypadek, że w kulturze zachodniej osoby pewne siebie uważane są za wyniosłe (pycha), zaradne i bogate za podejrzane (chciwość), seksowne i zbyt roznegliżowane za grzeszne (nieczystość), otyłe za gorsze i złe, za to anorektyczki za rodzaj ascetek (nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu), a ludzie leniwi za o niebo
👇🏼PRZECZYTAJ👇🏼 Hizero zmywa zaschnięte plamy po jedzeniu, po rozlanym piciu tak samo jak po dziecięcych farbach czy makijażu. Pracuje tylko dzięki wodzie i nie zostawia smug! Jeśli jesteś ciekawy tego urządzenia obejrzyj więcej moich rolek lub po prostu wyślij do mnie wiadomość 📲 Chętnie odpowiem na wszystkie pytania!
471 views, 13 likes, 0 loves, 0 comments, 1 shares, Facebook Watch Videos from Zbigniew Piechocki Gabinet Psychoterapii Włocławek: Smartfon - sprzęt
Należy się wyższy limit zwrotu podatku akcyzowego. 14 lipca 2017. W związku z poselskim projektem ustawy o Funduszu Dróg Samorządowych oraz o zmianie niektórych innych ustaw (druk nr 1712), który przewiduje wprowadzenie opłaty drogowej – nowej dopłaty do cen wszystkich rodzajów paliw, 11 lipca 2017 r. Zarząd KRIR zwrócił się do
Joanna makes.art: To kończyny to! Ostatni makijaż z serii #7grzechówgłównych Dzisiaj moja interpretacja #nieumiarkowania w jedzeniu i
Vay Tiền Nhanh Ggads. Małgorzata z Oingt, zakonnica żyjąca w XIV wieku w jednej ze swoich wizji zobaczyła siebie jako wyschnięte drzewo, na którego gałęziach wypisane były nazwy pięciu zmysłów: wzroku, słuchu, smaku, powonienia i czucia. Mimo iż drzewo było uschłe, zaczęło kwitnąć nawodnione przez rzekę symbolizującą źródło życia – Chrystusa. Wizja ta wskazuje na wartość i umiejętność korzystania ze zmysłów. Zmysłowość jest wartościowa i dobra, jeżeli korzystamy z niej w sposób właściwy i wolny. Może stać się pułapką, jeżeli przysłoni inne wartości, szczególnie duchowe. Zmysły służą poznaniu, miłości, bliskości, czułości, zbliżają do Boga i człowieka. Św. Ignacy spośród wielu form modlitwy proponuje również kontemplację z zastosowaniem zmysłów. Wszystkie zmysły można „wciągnąć” w doświadczenie bliskości Boga, w duchowość, transcendencję. Z drugiej jednak strony mogą oddalać od Boga. Poprzez nie wciska się w serce pokusa, grzech i zło. Stanowią wówczas „bramę zła”. We współczesnym świecie można zaobserwować pewne skrajności. Z jednej strony świat mediów i reklam nieustannie prowokuje do posiadania więcej. Wmawia człowiekowi, że jego szczęście zależy od ilości nagromadzonych rzeczy. Konsekwencją jest przesyt, brak pragnień, nuda i pustka życiowa. Z drugiej strony istnieje świat nędzy, ubóstwa, wyzysku i degradacji człowieka. By go dostrzec, wystarczy wyjechać na przedmieścia miejskich aglomeracji. Ten świat również rodzi negatywne skutki, wyzwala najniższe instynkty i pożądania. Pułapką zmysłowości jest nienasycenie. Już w starożytności mędrzec Kohelet stwierdził: Nie nasyci się oko patrzeniem ani ucho napełni słuchaniem (Koh 1, 8). Im więcej człowiek używa, tym więcej chce, a im więcej chce, tym większej doświadcza pustki i nienasycenia. Podobnie jak w miłości. Im bardziej kocha, tym bardziej pragnie i pożąda, a równocześnie doświadcza ograniczeń i braku zaspokojenia. Przeczuwa, że miłość zmysłowa nie zaspokoi pragnienia nieskończoności i miłości absolutnej, której źródłem jest jedynie Bóg. Zmysłowość jest pozytywna, ale wymaga wewnętrznej pracy. Nie może pozostać na poziomie dziecka, które zarówno w odniesieniu do cukierka znajdującego się na regale, jak i do księżyca na niebie, może powiedzieć: „chcę mieć!”. Musimy ćwiczyć swoją postawę wobec pożądania, żeby nie zniszczyć pragnień przez natychmiastowe zaspokajanie ich (R. Ammicht- Quinn). Należy raczej pielęgnować wewnętrzne zmysłowe pragnienia, odkrywać ich piękno i sens, ale równocześnie nadawać im właściwy kierunek. Stare porzekadło: „jeść, aby żyć, a nie żyć, aby jeść” bywa często przekręcane. Jedzenie i picie staje się wówczas celem ludzkiego życia, a brzuch – bogiem (por. Flp 3, 19). Trafnie oddaje to przesłanie szokującego w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku filmu Marco Ferreriego „Wielkie żarcie”. Czwórka mężczyzn udaje się do paryskiej willi, aby w sposób hedonistyczny skorzystać z życia. Jedzą wysublimowane potrawy, które sami przyrządzają. Czas umilają sobie zdjęciami pornograficznymi i ekstrawaganckimi wspomnieniami. Do wspólnej zabawy dołączają prostytutki i żądna wrażeń nauczycielka. Z czasem orgia obżarstwa i seksu staje się coraz bardziej ekstremalna, a główni bohaterowie umierają … z przejedzenia. Biblia potępia brak umiaru, obżarstwo i pijaństwo; nie neguje natomiast samych uczt. Wspólne biesiadowanie jest nie tylko czynnością fizjologiczną, ale również relacyjną, duchową. Wyraża bliskość, wspólnotę, bezwarunkową akceptację i przyjęcie. Wzbudza atmosferę zaufania, intymności, pokoju. Taki wymiar ma również Eucharystia. Pierwsi chrześcijanie spotykali się w domach, aby wspólnie w Dniu Słońca „łamać chleb”, czyli przeżywać na nowo misterium śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Spotkania kończyły się ucztami miłości „agape”, podczas których przyjmowali posiłek z radością i prostotą serca (Dz 2, 46). W okresie prześladowań gromadzili się z kolei w katakumbach, by nad grobami męczenników sprawować ucztę eucharystyczną, łącząc się ze świętującymi ją w niebie. W niektórych regionach (np. w Ameryce Łacińskiej) do dzisiaj pozostał zwyczaj radosnego biesiadowania na cmentarzach. fot. Pixabay
ucho prezesa - czyli podsłuchane w sieci Jako jeden z współautorów doszedłem do wniosku że zbyt często konta na facebooku ulegały odpublikowaniu, znikaniu z niewiadomych powodów. Jedynym skutecznym pomysłem na zabezpieczenie się przed znikaniem opinii jest jedynie wyświetlanie ich na portalch społecznościowych, ale pisanie w innym, a najlepiej wielu miejscach. oto jedno z nich, zapraszam do współ tworzenia
Zdrowie i szczupła sylwetka stały się jednymi z najbardziej pożądanych „dóbr” we współczesnym świecie. Zewsząd bombardowani jesteśmy poradami, co robić, by czuć się świetnie, jeszcze lepiej wyglądać i nie dać się chorobom cywilizacyjnym. Czy wystarczy wyeliminować gluten, czy może lepiej stosować dietę „pegan” (dla niewtajemniczonych – to połącznie diety paleo z weganizmem); a może sukces zależy od regularnych detoksów, które oczyszczą nas z „toksyn”? Jeszcze 2-3 dekady temu żywienie człowieka opierało się na kaloriach. Nikt nie kwestionował tego, że do życia potrzebne są nam węglowodany, białko i tłuszcze, a jadłospisy i diety komponowano wg prostych założeń – ludzie wykonujące pracę lekką potrzebują mniej kalorii niż ci o aktywności umiarkowanej, a na najwięcej na talerzu mogą pozwolić sobie ci, który na co dzień pracują ciężko fizycznie Jak ktoś miał potrzebę się odchudzać, to przechodził na dietę ograniczającą kalorie. Za jedną z bardziej restrykcyjnych uchodziła dieta dostarczająca 1000 kcal na dobę. Kto stosował, pewnie pamięta, że skomponowanie 5 posiłków, które w sumie dadzą 1000 kcal, do najłatwiejszych nie należy. Diety eliminacyjne W pewnym momencie przestaliśmy mówić tyle o kaloriach, a dominować zaczęły diety eliminacyjne. Nie opierają się one na kaloryczności posiłków, ale na wykluczaniu z jadłospisu określonych grup produktów. W przypadku diety Kwaśniewskiego codzienne menu opiera się na tłuszczach, przy diecie Dukana – na białku. Ciągle bardzo popularna dieta dr Dąbrowskiej jest jedną z bardziej restrykcyjnych diet eliminacyjnych – dopuszcza spożywanie warzyw i mniej słodkich owoców. Nagle okazało się, że można chudnąć, bez liczenia znienawidzonych kalorii. Ba, można chudnąć, zaczynając dzień od jajecznicy na boczku, a kończąc na golonce. Cud prawdziwy… Nie dla tych, którzy choć trochę orientują się w tym, jak działa nasz organizm, jakich składników potrzebuje i do czego je wykorzystuje. Ketoza jest stanem, z który organizm jest w stanie wytrzymać przez chwilę, na dłuższą metę będzie się buntował. Diety eliminacyjne mają to do siebie, że są skuteczne, kiedy podchodzimy do nich po raz pierwszy, a zdecydowanie gorzej organizm na nie reaguje, kiedy odstawiamy węglowodany któryś już raz. Po prostu, nie jest głupi i uczy się, jak „obejść” tak nieracjonalne, niezdrowe praktyki. Zresztą, wydaje się, że świetność diet eliminacyjnych też powoli się kończy. Teraz mamy nowy trend – zdrowe jest ponoć to, co do tej pory było zalecane chorym… Czytaj więcej: Dieta eliminacyjna - czy każdy powinien odstawić gluten, nabiał lub strączki? Tu kupisz: Test domowy na nietolerancję glutenuByć jak diabetyk, alergik, rekonwalescent…. Dieta bezglutenowa, do niedawna zarezerwowana dla pacjentów z celiakią i nietolerancją glutenu bije rekordy popularności. Głodówki – stosowne przed planowanymi operacjami, lub w przypadku bardzo poważnych problemów z układem pokarmowym; obecnie zalecane są do regularnego stosowania – w szczególności na wiosnę i przed sezonem bikini. Popularna jest też dieta bez dodatku cukru, podpatrzona u diabetyków, bo przecież wiadomo, że cukier zabija. No i zupełna nowość – dieta kroplówkowa, dla najbardziej zdeterminowanych, bo mało kto jest w stanie sam sobie podać kroplówkę, więc tutaj konieczna jest pomoc osób trzecich. W ramach kroplówek można sobie zafundować koktajle regenerujące organizm, nawadniające, a nawet odmładzające czy dostosowane do osób aktywnych fizycznie. Kroplówki są ponoć świetne, bo trafiają wprost do krwiobiegu i dają natychmiastowy efekt… Warto się zastanowić, dlaczego zdrowi ludzie zaczynają odżywiać się tak, jak osoby cierpiące na różne, poważne schorzenia; a przede wszystkim, dlaczego w czasach, kiedy słowo zdrowie odmieniane jest nieustannie przez wszystkie przypadki, sami czujemy się coraz mniej zdrowo? Czytaj więcej: Zdrowe odchudzanie - jak dobrać dietę dla siebie? Czytaj więcej: Mysimba - rewolucja w leczeniu otyłości? Gdzie jest winny? Paradoks polega na tym, że z jednej strony narasta obsesja zdrowia i szczupłej sylwetki, z drugiej – przybywa osób z nadwagą i otyłością. Chyba każdy ma w swoim otoczeniu kogoś, kto jest na permanentnej diecie, wiecznie się odchudzają, a efekty tego są zgoła inne od zamierzonych. Dramatycznie szybko tyją dzieci. Do tego stopnia, że w najmłodszych grupach wiekowych nadwaga staje się normą. I znowu, raptem 20 lat temu, ktoś kto w szkole podstawowej miał wyraźną nadwagę, był „rodzynkiem”, zdecydowanie wyróżniał w grupie. Dziś otyłe dzieci są w każdej klasie podstawówki. Jak tak dalej pójdzie, to te szczupłe będą w mniejszości. My ludzie XXI wieku, którzy potrafimy sfotografować czarną dziurę, oczywiście wiemy, co jest przyczyną naszych problemów, nie tylko z sylwetką, ale też tego, że jesteśmy ciągle zmęczeni i na nic nie mamy siły. Smog, toksyny w pożywieniu, konserwanty, wzmacniacze smaku, barwniki i wszelkie E-dodatki do pożywienia, cukier, który jest wszędzie i jest białą śmiercią, sól, która również jest białą śmiercią, sztuczne słodziki no i oczywiście gluten. Żyjąc coraz szybciej, poświęcając coraz mniej czasu na samodzielne przygotowywanie posiłków, nie mając siły po całym dniu pracy na żadną aktywność fizyczną, szukamy coraz bardziej bzdurnych wytłumaczeń, dlaczego coraz bardziej brakuje nam energii, a kilogramów przybywa coraz więcej. Tymczasem przyczynę problemów bardzo trafnie zdiagnozował już w XVI wieku Paracelsus, lekarz i przyrodnik, ojciec medycyny coś jest dla nas przysłowiowym lekarstwem, czy trucizną zależy zwykle od dawki. Można to odnieść literalnie do leków – które przyjmowane zgodnie z przeznaczeniem leczą nas z chorób, a przedawkowane – mogą zabić; albo szerzej – do tego, co jemy i pijemy. Skrajne odwodnienie organizmu grozi śmiercią, ale nienaturalne nawodnienie skutkuje tym samym A mówimy tu o czystej, najzdrowszej na świecie wodzie, bez której nie ma żadnego zatracił się w swoich poszukiwaniach sposoby na dobre samopoczucie, długowieczność, zdrowie i młody wygląd. Zapomniał, jak ważny dla naszego życia jest umiar; którego przeciwieństwo – nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu – jest nawet jednym z siedmiu grzechów głównych w chrześcijaństwie. Coś chyba jest na rzeczy…Czego potrzebuje organizm? Wszystkiego po trochę. I białka, i węglowodanów, i tłuszczów. Te trzy makroskładniki pokarmowe są nam potrzebne w równym stopniu, choć w różnych ilościach. Każdy z nich pełni inną funkcję – białko jest materiałem budulcowym, węglowodany energetycznym, tłuszcze – zapasowym. Organizm nie jest w stanie funkcjonować bez dostaw energii, jedynym pokarmem dla mózgu jest glukoza, na dodatek pokarmem, który musi być dostarczany bez przerwy. Dlatego nawet jeśli zupełnie nie spożywamy węglowodanów, które w procesie trawienia do glukozy są rozkładane, organizm i tak ją wytwarza. Białko jest nam potrzebne, bo nawet jeśli już nie rośniemy, to organizm nieustannie się odnawia i regeneruje; a nasze mięśnie i tkanki zbudowane są przecież z białka. Wbrew temu, co przez lata sądzono, do życia niezbędne są nam też tłuszcze. Kiedyś były mocno na cenzurowanym – w końcu 1 g tłuszczu dostarcza aż 9 kcal, podczas gdy 1 g białka i węglowodanów – po 4 kcal. Jednak dzisiaj tłuszcze są rehabilitowane. Nie można ich drastycznie ograniczać, bo szwankuje przez to układ nerwowy, nie wchłaniają się witaminy i siada nam odporność. Potrzebujemy wszystkiego, ale w rozsądnych ilościach, ale to z ilością jedzenia mamy największy problem. Także dlatego, że jest ono obecnie tak dostępne i relatywnie tanie. A rozsądne ilości to te dostosowane do naszego zapotrzebowania na zapamiętać, że żołądek ma wielkość zaciśniętej dłoni. Porcja obiadu, zdaniem dietetyków, nie powinna być większa niż dwie zaciśnięte wszystko jest dla wszystkich Poza kwestią proporcji, warto pamiętać, że nie wszystko jest dla wszystkich. Wiele zależy od naszego stanu zdrowia. Osoby mające problemy z wątrobą nie bardzo mogą sobie pozwolić na produkty z pełnego przemiału, zdecydowanie lepiej strawią pszenną bułkę. Dla diabetyka miód nie jest zalecany, dla osób zdrowych jego niewielkie ilości są jak najbardziej wskazane. Dla dziecka z celiakią jedynym bezpiecznym pieczywem jest to bezglutenowe, dla jego zdrowego równolatka zdecydowanie lepsze będzie bułka grahamka. Nic nie jest uniwersalnie zdrowe. Wszystko musi być spożywane w rozsądnych ilościach i dostosowane do nas samych. A jeśli faktycznie trzymamy się zasady umiaru w jedzeniu i piciu, to wówczas nawet niewielkie jedzeniowe grzeszki, w postaci białego cukru czy lampki wina od czasu do czasu, krzywdy nam nie zrobią.
Brak umiarkowania w jedzeniu i piciu prowadzi do problemów natury estetycznej oraz zdrowotnej. Doświadczając konsekwencji niefortunnych wyborów żywieniowych, podejmujemy decyzję o zmniejszeniu ilości przyjmowanego pokarmu. Wydaje się to jak najbardziej racjonalne – spożywanie dwóch kawałków pizzy zamiast czterech i połowy czekolady zamiast całej powinno przynieść oczekiwane rezultaty w postaci ubytku tkanki tłuszczowej. Czy jednak takie postępowanie to właściwy sposób na szybkie uzyskanie estetycznej sylwetki? Nie ma wątpliwości, że spożywanie pokarmu wykracza poza kwestię zaspokajania potrzeb fizjologicznych. Jedzenie to jedna z największych przyjemności w życiu, wpływająca nie tylko na wygląd, ale i zdrowie oraz samopoczucie. Z drugiej strony jedzenie to biznes – producenci prześcigają się w wymyślaniu kolejnych marketingowych sloganów wpływając na wybory żywieniowe nie do końca uświadomionych konsumentów. Biorąc pod uwagę wszystkie te okoliczności łatwo zrozumieć dlaczego jemy zbyt dużo i wybieramy niewłaściwe pokarmy. Umiar bywa nierealny Sposób odżywiania zakładający przyjmowanie wszystkich ulubionych produktów żywnościowych, ale w ograniczonych ilościach jest niezwykle trudny w realizacji. Nie zdają sobie z tego faktu sprawy zwłaszcza osoby posiadające znaczne ilości zbędnej tkanki tłuszczowej, opierające swoje dotychczasowe menu na wysoko przetworzonej żywności, zasobnej w cukry rafinowane i tłuszcze utwardzone, próbujące intuicyjnie oszacować dzienną podaż energii i potrzeby energetyczne organizmu. W praktyce okazuje się, że pojawiają się rozmaite odstępstwa, bo przecież trudno jest poprzestać na jednym kawałku ciasta, które tak apetycznie prezentuje się z sosem czekoladowym i bitą śmietaną. Jeszcze trudniej jest odmówić sobie kolejnego kawałka pizzy czy porcji frytek, gdy głód nie został w pełni zaspokojony. Dzieje się tak, ponieważ – uwaga - od żywności wysoko przetworzonej można się uzależnić, co potwierdzają wyniki badań naukowych. Zbyt małe dawki nie uszczęśliwiają żywieniowych nałogowców, nasilają natomiast frustrację oraz wpływają negatywnie na poczucie własnej skuteczności. Dodatkowo człowiek jakoby z natury przejawia tendencję do niedoszacowania ilości spożywanego jedzenia – może Ci się wydawać, że zjadłeś mniej zamawiając sałatkę zamiast hamburgera, zapomniałeś jednak, że znajdowało się w mniej panierowanie mięso smażone na głębokim tłuszczu oraz całe mnóstwo sosu – zawierającego znaczne ilości cukru dodanego i tłuszczu pochodzącego z oleju roślinnego lub z majonezu. Nie wszystko jest niezbędne Faktem jest, że organizm ludzki do prawidłowego funkcjonowania potrzebuje wielu rozmaitych związków. Nie oznacza to, iż – wbrew temu co mówi zasada „jedz wszystko ale z umiarem” - wszelkie dostępne na rynku czy w sklepie produkty żywnościowe muszą pojawiać się w codziennych jadłospisach aby były one pełnowartościowe. Mało tego, istnieją grupy pokarmów, z których można śmiało zrezygnować całkowicie. Bez wątpienia należą do nich słodycze, wyroby cukiernicze, słodzone napoje, przetworzony i smakowy nabiał, dania typu fast food, etc. Nie ma obawy, iż np. rezygnując z czekolady nadziewanej czy prażonych orzeszków zapracujemy sobie na niedobory magnezu, a odstawiając smakowe jogurty doświadczymy niedoborów wapnia. Detoks żywieniowy Ograniczenie ilości spożywanych produktów bez przykładania należytej uwagi do jej jakości nie jest najtrafniejszą metodą walki z nadprogramowymi kilogramami, choć gwoli ścisłości trzeba przyznać, że są nieliczne jednostki w przypadku których takie rozwiązanie się sprawdza. Jedząc głównie niskojakościowe pokarmy takie jak fast foody, praktycznie nie dostarczamy niezbędnych witamin, składników mineralnych i innych związków potrzebnych do utrzymania homeostazy organizmu. Sytuacja nie zmieni się (tzn. nasz sposób odżywiania nie będzie realizował zapotrzebowania na kluczowe związki), gdy zamiast wprowadzić do menu zdrowsze odpowiedniki wyłącznie utniemy ilość dostarczanych „śmieci”. Jeżeli jesteś osobą uzależnioną od słodyczy i dań z barów szybkie obsługi, z pewnością powinieneś udać się na „odwyk”. Pomocna w tym względzie będzie pomoc dietetyka, który pomoże zaplanować jadłospis stworzony na miarę potrzeb organizmu z uwzględnienien preferencji smakowych. Dzięki temu łatwiej będzie zmienić dotychczasowe przyzwyczajenia i pozbyć się zbędnej tkanki tłuszczowej. Możesz też zapoznać się z dość interesującą strategią nazywaną „Low reward diet”, której nie będę tutaj szerzej opisywał, gdyż zrobił to znakomicie Łukasz Kowalski: Podsumowanie „Jedzenie wszystkiego z umiarem” w przypadku osób posiadających problem ze zbędną tkanką tłuszczową nie jest uniwersalną metodą na znormalizowanie masy i składu ciała. Tego typu założenia są trudne do zrealizowania w praktyce i stanowić mogą przyczynę frustracji, a także negatywnie wpływają na efektywność procesów związanych ze spalaniem zbędnego „balastu”. Zasobne w tzw. „puste kalorie” produkty żywnościowe można natomiast wprowadzać do diety po pewnym czasie pod postacią tzw. posiłków oszukanych, to jest jednak temat na osobny artykuł.
DOBRO ZWYCIĘŻAJĄCE ZŁO Grzech jest zaprzeczeniem miłości. Rozwój moralny człowieka polega na usilnej trosce o to, aby miłością zwalczać w sobie zło. Starając się o tworzenie różnych form dobra, równocześnie przyczyniamy się do zmiany siebie, do pokonania różnych wad i złych przyzwyczajeń. W celu pokonania różnorodnych egoistycznych skłonności trzeba się na różne sposoby otwierać na Boga i na ludzi. Zastanówmy się, jakimi formami dobra można pokonywać grzechy zwane grzechami głównymi. 1. W jaki sposób można zwalczać pychę i rozwijać pokorę? Flp 2,2-11 Pychy nie usuwa - wbrew pozorom - poniżanie siebie, „płaszczenie się” przed innymi, służalczość, zaprzeczanie istnienia w sobie jakichś prawdziwych uzdolnień itp. Negowanie swoich realnych talentów prowadzi jedynie do szkodliwego poczucia małej wartości, do rozgoryczenia, bierności, do braku wiary w możliwość dokonania czegokolwiek w życiu, do zazdrości itp. Jedynie poznanie wspaniałości Boga oraz wielkości i godności drugiego człowieka przyczynia się do pogłębiania w nas pokory. Aby rozwijać w sobie tę zaletę, należy zamiast porównywać siebie z innymi — przypatrywać się Chrystusowi i z Niego brać wzór. On to, chociaż był Synem Bożym „nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi” (Flp 2,6-7). Podporządkowanie się woli Ojca niebieskiego wytwarza w nas pokorę, gdyż wyraża uznanie dla Jego wielkości i mądrości, co przeciwstawia się zarozumiałemu przekonaniu o swojej niezrównanej wiedzy i mądrości. Słowa Modlitwy Pańskiej: „Bądź wola Twoja”, powinny być zawsze wypowiadane z pełną świadomością. Również uznanie autorytetu Urzędu Nauczycielskiego Kościoła przyczynia się do pogłębienia pokory. Ciągłe kierowanie naszego spojrzenia ku Ojcu niebieskiemu, który widzi w skrytości, który docenia każde, najbardziej nawet ukryte dobro (por. Mt 6,4), ustrzeże nas od gonitwy za ludzkim uznaniem, poklaskiem, popularnością, podziękowaniem itp. Przez skoncentrowanie naszego wzroku na woli Bożej, na wymaganiach stawianych przez Chrystusa i na docenieniu nas przez samego Boga, nasza gorliwość uniezależni się od ludzkich nagród, jakimi są pochwały, wdzięczność, uznanie, popularność itp. Jeśli będziemy szukać tylko Bożej aprobaty dla naszego działania, nasza miłość będzie wierna i nie zniechęci się brakiem wynagrodzenia ze strony ludzi. Rozwijanie wdzięczności - to odtrutka na pychę. Skoro każde dobro pochodzi ostatecznie od Boga, dlatego szczególnie Jemu powinniśmy za wszystko dziękować. Także ludziom powinniśmy okazywać naszą wdzięczność. Aby dziękować, trzeba zrozumieć, jak wiele otrzymaliśmy od Boga i ludzi - i to bez jakichkolwiek zasług z naszej strony. Stwórca obsypuje nas swymi łaskami udzielanymi z miłości. On też ubogaca nas przez ludzi, których postawił na naszej drodze życia. Ludzie ci ustawicznie nas formują. To dzięki nim nauczyliśmy się np. sztuki mówienia, czytania i pisania, oni ubogacili nas swoimi doświadczeniami życiowymi i ciągle oddziaływują na nas przez swój przykład i słowa. Głoszenie słowa Bożego przez innych formowało i nadal formuje naszą wiarę w Boga. Ponieważ wiele otrzymaliśmy od innych osób, staliśmy się dłużnikami świata. Każda postać wdzięczności i czynienia dobra powinna być przez nas traktowana jako spłacanie tego długu. Wdzięczność może przyjąć formę modlitwy za spotkanych w życiu ludzi. Każdego wieczoru można sobie przypomnieć osoby, które Pan postawił na naszej drodze, aby Mu za nie podziękować. Wielkim pożytkiem będzie uświadomienie sobie dobra, jakim obdarzył nas Bóg za pośrednictwem ludzi, z którymi żyjemy, pracujemy, spotykamy się. Trzeba przypomnieć sobie również liczne osoby, które swoimi modlitwami i cierpliwym znoszeniem cierpień pomagają nam w osiągnięciu zbawienia. Często powinniśmy myśleć o ludziach, przez których Bóg obdarował nas w przeszłości licznymi darami, np. o rodzicach, krewnych, przyjaciołach, kapłanach, katechetach, nauczycielach i profesorach. Powinniśmy być wdzięczni nie tylko za materialne dary, lecz również za każdy odruch doznanej sympatii, życzliwości, za każdy uśmiech i za dobre słowo. Wdzięczność budzi radość. Poczucie wdzięczności skuteczniej będzie niszczyć pychę, gdy się uzewnętrzni. Nasza wdzięczność względem innych powinna ujawniać się w różnych gestach, np. w uśmiechu, w okazanej radości z otrzymanych darów, w słowach podziękowania, w pochwale, w życzliwości itp. Bardzo ważne w wyrabianiu pokory jest tępienie w sobie pretensjonalności i przekonania, że wszystko nam się słusznie należy tak od Boga, jak i od ludzi. Trzeba nam zrozumieć, że nikt nie musi nas podziwiać, otaczać sympatią i szacunkiem. Jeśli ktoś to czyni, powinniśmy mu być wdzięczni, gdyż wypływa to z jego dobrej woli. Mamy zatem cenić sobie każdy uśmiech, każdą przysługę bliźniego i okazaną nam pomoc. Z pychy rodzi się niedocenianie drugich. Przeciwstawienie się temu zjawisku polega na doszukiwaniu się w bliźnich tego, co stanowi podstawę ich wielkości: człowieczeństwa oraz obecności Chrystusa i Jego łaski. Mamy doszukiwać się zatem u innych nie tylko samych wad, które rzucają się nam w oczy, lecz - zalet i talentów. Nie wystarczy jednak tylko myśleć o dobrych cechach bliźnich, trzeba również o nich mówić. Każde bezinteresowne pochwalenie kogoś, pomoc w odkryciu jego talentów przyczynia się także do wzrostu pokory, gdyż uwrażliwia na wartość drugiej osoby. Cennym środkiem formującym postawę pokory jest pomoc okazywana innym w rozwoju ich talentów, w dochodzeniu do wielkości, w osiąganiu sukcesów, np. przez pomoc okazaną komuś w dobrym przygotowaniu się do egzaminu, przez mówienie innym o cudzych uzdolnieniach itp. Rodzi pokorę rozważanie faktu, że każde powołanie i zawód wykonywany przez innych są dobre i pożyteczne dla wszystkich. Przez podobną refleksję przezwyciężamy przekonanie, że tylko my sami czynimy coś wyjątkowego i pożytecznego. Umiejętność wysłuchiwania rad innych osób to także pomoc w formowaniu pokory. Musimy pogodzić się z faktem, że pewnych rzeczy sami nie potrafimy wykonać, że niektórych własnych problemów sami nie rozwikłamy. Nieraz przyjdzie nam szukać wsparcia, przede wszystkim u Boga, a nierzadko także i u ludzi, np. przez omówienie jakiegoś problemu, zasięgnięcie rady itp. Przeciwstawianie się pysze polega na przyjmowaniu, w każdej sytuacji życiowej, postawy służebnej, podobnej do tej, jaką odznaczał się Zbawiciel. On bowiem nie przyszedł, aby Mu służono, ale — aby służyć innym (por. J 13,1-11). Cierpliwe znoszenie upokorzeń, które niesie ze sobą życie, również pomaga w zdobywaniu pokory. To bowiem, co dla pychy jest klęską, w świetle nauki o krzyżu może okazać się prawdziwym zwycięstwem, podobnie jak – śmierć i wyszydzenie Chrystusa na krzyżu. 2. Jakim dobrem można przełamywać w sobie chciwość? Łk 21,1-4 Przeciwieństwem chciwości jest miłość szczodrobliwa, hojna, potrafiąca się dzielić z innymi. Każdy czyn zmierzający do obdarowania i ubogacenia drugiej osoby przezwycięża chciwość, np. dzielenie się dobrami materialnymi, wspieranie ubogich, rodzin wielodzietnych, osób dotkniętych klęskami żywiołowymi itp. Przezwycięża tę wadę także dzielenie się swoją wiedzą, doświadczeniem, czasem itp. Zwalcza chciwość ten, kto zaprasza innych do siebie, kto udziela gościny braciom i modli się o ich dobrobyt. Przezwyciężenie wady chciwości rodzi umiejętność poprzestawania w życiu na małym, budzi radość z tego, co się posiada. 3. Co sprzyja rozwojowi czystości seksualnej? 1 Kor 6,19-20 Pruderia, udawana skromność, pogardliwe odnoszenie się do płci przeciwnej, traktowanie spraw seksualnych jako „brudnych”, podejrzanych, złych, uznawanie wszelkich przejawów życia płciowego i erotycznego za z „gruntu niemoralne”, wszystko to nie sprzyja wyrabianiu czystości pełnej szacunku dla drugiego człowieka, będącego obrazem Boga. Czystość bowiem nie opiera się na pogardzie dla natury ludzkiej, lecz — na szacunku dla ciała i ducha. Pomocą w zachowaniu czystości może być dostrzeganie w drugiej osobie wartości duchowych: człowiek nie jest tylko samym ciałem. Ułatwia zachowanie czystości pełne szacunku spojrzenie na funkcję macierzyńską i ojcowską oraz traktowanie ich jako spraw Bożych (por. Rdz 1,27-28; 2,21-25). Każda forma dzielenia się z drugim człowiekiem, każda próba uszczęśliwienia go i niesienia mu pomocy w osiągnięciu zbawienia wiecznego przyczyniają się do zwalczania nieczystości, a zwłaszcza różnych form autoerotyzmu, będącego szukaniem wyłącznie własnego zadowolenia, np. samogwałt. Konieczne jest również rozwijanie w sobie odpowiedzialności za los i rozwój drugiego człowieka, za jego przyszłość i za wieczne zbawienie. Nikogo nie można traktować jako chwilowej „zabawki”. Trzeba sobie także uświadomić, że przyjemność seksualna nie jest jedyną rzeczą, którą można ofiarować drugiemu. Istnieją wartości o wiele większe, jakimi możemy obdarować innych, np. umocnienie wiary w Boga, przyjaźni z Chrystusem, pomoc w życiowych trudnościach, w rozwiązywaniu konfliktów itp. Wielką krzywdą może być rozbudzanie — zwłaszcza u kobiet — próżnych nadziei na małżeństwo, a także narażanie drugiej osoby na wyrzuty sumienia, np. przez domaganie się współżycia niezgodnego z moralnością. Krytyczne patrzenie na filmy i sztuki może uchronić przed ewentualnym ich złym wpływem na nasze postępowanie. Krytycyzm ten polega na tym, że ocenia się według zasad moralności ewangelicznej zachowanie bohaterów filmów i sztuk, np. pomimo tego, że reżyser ukazuje nieraz zdrady małżeńskie jako „zabawne przygody”, oceniamy je jako szkodliwe dla jedności rodziny, dla jej szczęścia, a tym samym - jako niemoralne. Także modlitwa, umiejętność ponoszenia ofiar dla Boga i ludzi stanowią cenną pomoc w osiąganiu czystości. Pomocą w pokonywaniu każdego grzechu może być ofiarowywanie Bogu trudu walki ze złem w konkretnej intencji, np. dla ocalenia od piekła jakiegoś zatwardziałego grzesznika, o nawrócenie niewierzących, o jedność Kościoła i świata, za ginących i cierpiących w różnych wojnach, o uzdrowienie z choroby itp. Ułatwię rozwój dobra i usuwania grzechu stała pamięć o tym, że człowiek ma duszę nieśmiertelną, która nigdy nie przestanie istnieć, bez względu na los, jaki ją czeka w wieczności. Również pamięć o przyszłym zmartwychwstaniu ciał może pomóc troszczyć się o czystość myśli ciała, wzroku, uczuć, języka postępowania itp. 4. Jakim dobrem można pokonywać zazdrość? Ga 6,9-10 Zazdrość jest przeciwieństwem miłości życzliwej, szukającej dobra i szczęścia drugiej osoby. Szczególną pomocą w zwalczaniu tej wady może być modlitwa wyrażająca przychylność względem drugiego człowieka, np. tego, któremu czegoś zazdroszczę. Mogę zatem modlić się o wzrost zazdroszczonych drugiemu wartości, doskonałości, oto, by inni posiadali wszystko, co jest im potrzebne do szczęścia i radości, o powodzenie, dobrobyt, o polepszenie sytuacji życiowej bliźnich itp. Również ciągłe okazywanie pomocy innym sprzyja przezwyciężaniu zazdrości, gdyż wyrabia życzliwość i pragnienie ubogacania oraz uszczęśliwiania braci. 5. W jaki sposób wyrabiać w sobie umiar w jedzeniu i piciu? Mk 1,4-6 Umiarkowanie w jedzeniu i piciu jest przeciwieństwem egoistycznego zamiłowania do nadmiernego spożywania pokarmów i do nadużywania napojów, np. alkoholowych (por. Łk 16,19-21). Wytwarzaniu zrównoważonej postawy wobec jedzenia i picia sprzyja dzielenie się z innymi, częstowanie bliźnich, wspomaganie tych, którzy nie mają co jeść, troska o potrzebujące rodziny oraz o kraje przeżywające wielkie trudności. Pomocą mogą być też i posty podejmowane z motywów religijnych, ofiarowane Bogu w jakiejś konkretnej intencji, np. jako pomoc dla tych, którzy mają wielkie trudności z wiernością swemu życiowemu powołaniu itp. Wielką wartość posiada również przynajmniej okresowe odmawianie sobie papierosów, jakichkolwiek alkoholi po to, aby zaoszczędzonymi pieniędzmi podzielić się z potrzebującymi. 6. W jaki sposób opanowywać gniewliwość i wyrabiać w sobie szczerą miłość do innych? Ef 4,31-32 Przeciwieństwem gniewu jest miłość łagodna. Nie każdy jednak rodzaj gniewu jest czymś grzesznym. Nieraz w imię miłości trzeba gwałtownie zareagować — podobnie jak to uczynił Chrystus — na dostrzegane zło, niesprawiedliwość i krzywdy (por. J 2,13-16). Grzechem jest natomiast wyrażanie przy pomocy gniewu swojej złośliwości i nienawiści do kogoś, wyładowywanie się na innych, reagowanie wielkim wybuchem gniewu na drobne zło, np. na nieświadome potrącenie nas w tramwaju, a także -unoszenie się złością na widok dobra (por. Łk 19,5-7). Grzeszny gniew jest pewną formą mściwości, wymierzaniem drugiemu kary przy pomocy krzyku, wyzwisk, poniżania itp. Przełamywanie tej mściwej skłonności dokonuje się przez przebaczanie innym. Świadomość, że sami często znieważamy Boga oraz innych ludzi, powinna stawać się hamulcem dla wybuchów nieuzasadnionego gniewu, oburzenia, dla dokuczliwości, zaciętości i obrażania się na innych. Cierpliwość Boga wobec nas powinna nas uczyć znoszenia ułomności bliźnich oraz doznawanych krzywd i przykrości. Chrystus potrafił przyjąć w milczeniu wiele złośliwych zarzutów (por. Mt 27,11-14), choć często też bronił się, jednak z wielkim taktem i poszanowaniem godności osób, które go atakowały (por. Łk 20,20-26). Różne przykrości doznawane ze strony innych ludzi możemy traktować jako nasz codzienny krzyż. Trzeba sobie uświadomić, że wiele bólu zadanego nam przez bliźnich nie wynika z ich złośliwości, lecz najczęściej - z braku dostatecznej uwagi z ich strony, z roztargnienia itp. Pomocą w opanowaniu gniewliwości może być przewidywanie sytuacji, w których najczęściej wpadamy w złość, np. dyskusji, przykrych osób itd. Rano można pomyśleć, z kim się dzisiaj spotkamy, jak możemy zareagować na różne osoby, sytuacje. Warto też modlić się o spokój, opanowanie w przewidywanych, trudnych sytuacjach. Chwila wyciszenia się przed Bogiem - to chyba najskuteczniejszy środek na zdenerwowanie, rozgorączkowanie, wewnętrzne napięcie. Warto pomyśleć o tym, by codziennie znaleźć bodaj kilka minut na „trwanie” w wewnętrznej ciszy przed kochającym Bogiem, w którego rękach są losy świata i całe nasze życie. Wyrabia też łagodność ciągłe wynagradzanie każdego porywu gniewu, np. przez życzliwą rozmowę, serdeczne traktowanie osoby dotkniętej przez nasz wybuch, przeproszenie jej itp. (por. Mt 5,23-26). W rozładowaniu napiętej sytuacji może pomóc szczera rozmowa z osobą, z którą popadliśmy w konflikt. W „godzinie szczerości” warto przedstawić sobie wzajemnie swoje stanowiska, a przede wszystkim starać się zrozumieć, o co drugiemu chodzi. Niedomówienia nie sprzyjają rozwojowi życzliwej atmosfery, zostawiają bowiem zbyt wiele miejsca na różne domysły i posądzenia. Aby przez swoje zdenerwowanie nie niszczyć wspólnego życia, musimy uczyć się znoszenia cudzych niedoskonałości i wad. Trzeba sobie uświadomić, że proces rozwoju i uświęcenia człowieka jest bardzo powolny, dlatego też ani my, ani bliźni nie potrafią się zmienić w „aniołów” w ciągu jednego dnia czy też kilku nawet miesięcy i lat. Przez pełną życzliwości modlitwę, przez ofiarę, a czasem przez taktowne upomnienie braterskie powinniśmy pomagać udoskonalać się tym, których wady najbardziej nas denerwują. 7. W jaki sposób usuwać lenistwo i rozwijać w sobie miłość aktywną? 2 Kor 11,23-28 Przeciwieństwem lenistwa jest miłość pełna gorliwości, zapału, chęci służenia innym, pracowania i trudzenia się dla dobra bliźnich. Lenistwo skłania do zaniechania obowiązków, jakie nakłada na nas miłość do Boga i do bliźniego, np. modlitwy, pracy, pomagania innym itp. Przełamywanie lenistwa dokonuje się przez wierność wszystkim swoim obowiązkom, które powinny mieć pierwszeństwo przed rozrywkami i przyjemnościami. Pomocą w formowaniu pilności i pracowitości może być ogólny rozkład zajęć dnia. Posiadanie takiego planu zajęć zapobiega trwonieniu czasu na zastanawianie się, co robić w danym momencie. Zwalcza lenistwo ten, kto pomimo niechęci przełamuje się, aby pomagać bliźnim, załatwić komuś jakąś sprawę, by odwiedzić kogoś, by się wytrwale modlić, by przeczytać jakąś wartościową książkę itp. Rodząca się stałość w każdej dziedzinie życia oraz uniezależnienie się od humorów i nastrojów jest znakiem wytrwałej miłości. Ofiarowanie swojej pracy Bogu także pomaga w pilnym spełnianiu swoich szarych, codziennych obowiązków. Najdrobniejsze sprawy dnia, dzięki obecności w naszym życiu Jezusa Chrystusa, nabierają wielkiej wartości: stają się ofiarą miłą Bogu i pożyteczną dla zbawienia świata. Wszystkie trudne obowiązki powinniśmy ofiarować Bogu, np. w czasie Mszy św., przed rozpoczęciem nużących zajęć itp. Można je złożyć Ojcu niebieskiemu w ofierze w jakiejś konkretnej sprawie, np., jako pomoc rozbitym małżeństwom, za osoby pogrążone w nałogu pijaństwa itp. Aby pokonywać lenistwo, trzeba sobie uświadamiać sens każdej pracy, jak również fakt, że przez nią możemy okazywać innym naszą miłość, możemy służyć bliźnim, przyczyniać się do przemiany i udoskonalenia świata, uświęcać samego siebie. Trzeba się też pozbyć przekonania, że jedynie tzw. „wielkie sprawy” mają sens, np. działalność misyjna w dalekich krajach, zaangażowanie się w postęp gospodarczy państw Trzeciego Świata itp. Przykład Maryi świadczy o wielkiej wartości „małych”, codziennych czynów ludzkich. Matka Chrystusa nie była tak wielką działaczką, jak np. św. Paweł, nie podejmowała się trudnych podróży misyjnych, nie nauczała tłumów. Doszła jednak do wielkiej świętości przez wierność Bogu w tych „najmniejszych” sprawach, z których splecione było Jej życie. Sukcesem życiowym wcale nie musi być zrobienie kariery, czy też osiągnięcie popularności i wyróżnień. Do wielkości i świętości można dojść przez wytrwałe i obowiązkowe służenie Bogu i bliźnim, przez spełnianie w duchu miłości swoich codziennych zadań.
umiar w jedzeniu i piciu