Wyspy Księcia Edwarda. Wyspy Księcia Edwarda – wyspy należące do Republiki Południowej Afryki, położone w subantarktyce, w południowej części Oceanu Indyjskiego. W skład wchodzą Wyspa Mariona oraz Wyspa Księcia Edwarda. Wyspy Księcia Edwarda zostały odkryte w 1663 roku, ale pierwsze lądowanie na nich nastąpiło w 1799 roku Mapa Wyspa Księcia Edwarda Googlemap. Wyspa Księcia Edwarda - plan stanu, szczegółowa mapa drogowa, dojazd. Wyspa Edwarda. 52°08′52″N 17°09′50″E. / 52,147778 17,163889. Wyspa Edwarda – wyspa o powierzchni 3 ha na Jeziorze Raczyńskim położona w woj. wielkopolskim w powiecie średzkim w Zaniemyślu . Nazwa wyspy pochodzi od hrabiego Edwarda Raczyńskiego, który w latach 1815–1845 był zarządcą gruntu na wyspie. Hrabia popełnił na This is a main category requiring frequent diffusion and maybe maintenance.As many pictures and media files as possible should be moved into appropriate subcategories. Wielka Brytania zmieniła nazwę z „ Wyspa Świętego Jana ” na „ Wyspa Księcia Edwarda ”, aby odróżnić ją od podobnych nazw na Atlantyku. Nowa nazwa oddaje cześć czwartemu synowi króla Jerzego III , księciu Edwardowi Augustowi z Kentu (1767-1820), który następnie dowodził wojskami brytyjskimi w Halifaksie . Vay Tiền Online Chuyển Khoản Ngay. niedziela, 29 maj 2022 411 odsłon Ania z Zielonego Wzgórza Lucy Maud Montgomery to jedna z ukochanych książek naszego dzieciństwa - z czasów kiedy nie było tabletów i komórek. Zastanawialiście się może czy romantyczna sceneria wymarzonego domu Ani Shirley to tylko fikcyjna scenografia czy może prawdziwe miejsce? Mamy dobre wieści w tym temacie. Wyspa Księcia Edwarda istnieje naprawdę, leży w Kanadzie, na Atlantyku, a dokładniej - w Zatoce Świętego Wawrzyńca. ..... ..... W modzie i wystroju wnętrz styl vintage ma się całkiem dobrze, więc czas na klimat dawnych czasów także w podróżach. Zabieramy Was zatem do błogiej krainy dzieciństwa. A skoro to podróż pełna wzruszeń, to weźcie też ze sobą dzieciaki - niech to będzie idealny prezent na Dzień Dziecka :). Wiemy, że Ania z Zielonego Wzgórza to szkolna lektura i już przez ten fakt może budzić skrajne emocje :), ale jak to często bywa, to co najcenniejsze jest niewidoczne dla oczu… ..... Prince Edward Island (PEI) - wyspa spełnionych marzeń ..... ..... W obecnych czasach wirtualnej rzeczywistości, kina 4D, Tik Toków i Instagrama, wszystko gna i nieustannie zagłusza cyfrowym szumem nasze myśli i myśli naszych dzieci. Styl życia Ani Shirley wydaje się równie abstrakcyjny jak lot na Marsa - niby dostępny ale jednak odległy. Tymczasem, czyż to nie jest to, czego nam dziś najbardziej potrzeba? SPOKÓJ i CISZA! Przyjazne, uśmiechnięte twarze, czyste powietrze, szum morza i zapach lasu, CZAS! Pragniemy powrotu do źródeł, powrotu do tego, co naturalne, co nas przyjemnie otula. ..... ..... Wyspa Księcia Edwarda, jak zapewne pamiętacie z książki, czy też z kultowego filmu, reprezentowała wszystko, co potrzebne było dzieciom do szczęścia: paczka przyjaciół, dużo zieleni, piękne krajobrazy, urocze zakamarki, tajemnicze miejsca, gdzie można się bawić we wszystko, na co tylko pozwala wyobraźnia. Prince Edward Island (angielski skrót - PEI), choć jest miejscem realnym, wygląda dokładnie tak samo, jak w historiach o dzieciach z Avonlea - nic a nic się nie rozczarujecie. ..... ..... Jak dojechać? ..... PEI jest najmniejszą prowincją Kanady, i to ze względu na wielkość, jak i na liczbę mieszkańców. Na Wyspę Księcia Edwarda możemy dostać się promem lub samochodem. Zdecydowanie polecamy samochód. Ze stałym lądem - prowincją Nowy Brunszwik - łączy ją jeden z najdłuższych mostów na świecie - Most Konfederacji, który liczy sobie prawie 13 kilometrów. Uwaga! Most Konfederacji to najdłuższy most postawiony nad zamarzającym zimą zbiornikiem wodnym i zarazem najdłuższy most w Kanadzie. Przejazd nim jest naprawdę widowiskowy. ..... ..... Stolicą PEI jest Charlottetown, które zapewne pamiętacie z Ani z Zielonego Wzgórza. Historia miasta sięga początków XVIII wieku, kiedy wyspę zamieszkiwali francuscy osadnicy. Po przejściu Wyspy Księcia Edwarda pod jurysdykcję brytyjską, miastu nadano nazwę wywodzącą się od imienia żony króla Jerzego III - Charlotty. PEI jest podzielona na trzy hrabstwa: Queens, Kings i Prince. Ale jest tu jeszcze jedno BARDZO ważne miejsce - miasteczko Cavendish, w którym znajduje się rekonstrukcja książkowego Avonlea. Niedaleko stoi najsłynniejszy domek świata, czyli farma Green Gables - Zielone Wzgórza - obecnie zabytek kulturalny Kanady. ..... ..... Rodzinny dom Lucy Maud Montgomery ..... Czy wiecie, że Ania z Zielonego Wzgórza poza Kanadą jest najbardziej popularna w Polsce i w Japonii? Ciekawe, prawda? Z czego to wynika? Być może z jakiejś wspólnej tęsknoty, wrażliwości lub nostalgii, a być może z zupełnie różnych, niezwiązanych ze sobą przyczyn. Kiedy Lucy Maud Montgomery opublikowała w 1908 roku swoją kultową, pierwszą powieść miała 34 lata. I pewnie wielu z Was zdziwi fakt, że liczne wątki pojawiające się na kartach książki o Ani Shirley, mają swoje odzwierciedlenie w biografii autorki ..... ..... Ona, podobnie jak Ania, była sierotą. Po śmierci matki ojciec założył nową rodzinę, a Lucy Maud została na Wyspie Księcia Edwarda, gdzie mieszkała ze swoimi surowymi dziadkami. Cały wolny czas mała Lucy spędzała z rodziną siostry swej zmarłej mamy - ukochaną ciocią Annie Macneill Campbell w jej domu położonym na Zielonych Wzgórzach. Podobnie jak Ania Lucy Maud Montgomery została nauczycielką, również straciła swojego nowonarodzonego synka i podobnie jak Ania miała wspaniałą, niczym nieograniczoną wyobraźnię oraz odwagę do bycia wierną sobie samej. ..... ..... Ania z Zielonego Wzgórza ..... Po niesamowitym sukcesie książki o Ani Shirley i w efekcie całokształtu twórczości Lucy Maud Montgomery została uznana za Narodowe Dobro Kanady :), a posiadłość Green Gables, czyli Zielone Wzgórza objęto ochroną w ramach Narodowego Parku Wyspy Księcia Edwarda. Dzięki temu dzisiaj, kiedy przybywamy odwiedzić PEI, możemy naprawdę wejść w buty Ani i dotknąć wszystkich miejsc opisanych w tej pięknej, przepełnionej miłością książce. ..... ..... I Kochani, to naprawdę nie jest filmowa dekoracja. Wszystkie te miejsca istnieją naprawdę. Za małym, białym domkiem ciotki Annie rozciąga się Las za Zielonym Wzgórzem wraz z Aleją Zakochanych, w oddali nadal znajduje się Jezioro Lśniących Wód i Nawiedzony Las, za którym znajdowała się posiadłość Sosnowe Wzgórze - dom Diany. I dziś możemy iść do szkoły, w której Gilbert ciągnął Anię za warkocze nazywając ją Marchewką. Możemy spacerować zrekonstruowanymi uliczkami Avonlea (prawdziwa nazwa to Cavendish), zaglądnąć do miejskiego sklepiku, a nawet spotkać i uściskać Anię Shirley we własnej osobie. ..... ..... Park Narodowy Wyspy Księcia Edwarda ..... Wyspa Księcia Edwarda jest dokładnie tak samo urokliwa i piękna, jak ją przedstawiła w swoich książkach Lucy Maud Montgomery. Panuje tu klimat bardzo zbliżony do polskiego, więc nie liczcie za bardzo na częste kąpiele w Atlantyku :). Woda jest zwyczajnie zimna, choć plaż tu nie brakuje i to w kilku kolorach. Warto więc wybrać się na spacer na jedną ze złotych plaż, lub na Przystań Czterech Wiatrów do Latarni Jacka, albo na klify, aby zobaczyć najprawdziwsze czerwone piaski, o których tyle rozpisywała się Lucy Maud Montgomery. ..... ..... Prince Edward Island to także dom dla wielu chronionych gatunków zwierząt i ptaków: między innymi żurawi, czapli, jastrzębi, kojotów, szopów i łasić. Ale najwięcej mamy tu chyba lisów i homarów :). Lisy mijaliśmy dosłownie na każdym kroku podczas przemieszczania się po wyspie. A homary? W przeciwieństwie do reszty świata są tu naprawdę tanie. Homary na PEI są tak powszechne, jak ziemniaki w naszej ojczyźnie :) - koniecznie trzeba więc ich spróbować w jednej z tutejszych restauracji, serwujących wyłącznie to danie. ..... ..... Wizyta na Wyspie Księcia Edwarda jest jak podróż w czasie do najpiękniejszych lat dzieciństwa. To miejsce, choć położone na końcu świata, jest przytulne i przyjazne. Jeśli planujecie wybrać się do Kanady, zaplanujcie kilka dni na odwiedziny u Ani Shirley. Choć na chwilę, jeszcze raz, poczujcie się jak dzieci. Uwierzcie, że wszystko jest możliwe, a przede wszystkim, że ludzie w większości są otwarci i serdeczni, a świat jest piękny, jeśli tylko takim zechcemy go widzieć. ..... ..... ..... ..... ..... Share Łączna liczba unikalnych odsłon: 597 367 Córka Bernadety Milewskiej - Nadia w stylizacji na Anię z Zielonego Wzgórza Elżbieta Koczar / MOK ŻoryPoznajcie Bernadetę Milewską, pochodzącą z Żor, która swoje życiowe szczęście znalazła na Wyspie Księcia Edwarda, tuż obok domu Ani z Zielonego Wzgórza. Prowadzi bloga Kierunek Avonlea i bada historię Lucy Maud Montgomery oraz jej książkowej postaci - Ani. - Życie samo pisze scenariusze zdarzeń, których sami lepiej nie moglibyśmy zaplanować. Oczekując na swój pierwszy wyjazd do Kanady, na warszawskim lotnisku kupiłam gazetę. Na okładce widniała postać Amybeth McNulty – aktorki z serialu o słynnej Ani Shirley. Przeczytałam artykuł z uwagą i sentymentem, a myśli same powędrowały w kierunku Zielonego Wzgórza. Syn natomiast, będący w stałym kontakcie z kolegami, powiedział akurat: „Mamo, mój znajomy jest na wyspie Księcia Edwarda”. Pomyślałam, że byłoby cudownie zobaczyć tę wyspę, o której w odległych czasach szkolnych czytało się z zapartym tchem. Tego punktu nie było co prawda w planie podróży, ale z niewiadomych powodów zaczęło mi coraz bardziej na nim zależeć. Książki Lucy Maud Montgomery czytałam w dzieciństwie, bardzo je lubiłam, a Ania - nie Andzia była moją pokrewną duszą - wspomina Bernadeta Milewska. Zobacz zdjęcia:Na miejscu okazało się, że jest szansa na odwiedzenie zakątków, w których toczyła się akcja powieści. - Z radością zaczęłam przeglądać informację na ich temat w Internecie. Natknęłam się na artykuł o Polce, która zamieszkała w sąsiedztwie Zielonego Wzgórza i prowadzi blog Kierunek Avonlea. Postanowiłam nawiązać z nią kontakt – to musiało być zrządzenie losu. Niestety podczas naszej wizyty na wyspie nie udało nam się spotkać. I tutaj nastąpiła seria niezwykłych zbiegów okoliczności. Okazało się, że ta Polka pochodzi z mojego miasta - Żor! A kolega, o którym wspominał mi mój syn, to siostrzeniec nowej znajomej! Kolejny raz odkryłam, jak mały jest świat, a jak wielka jest siła Internetu - tłumaczy dalej Bernadeta Milewska to żorzanka, która na co dzień mieszka w USA. Bada życie i twórczość Lucy Maud Montgomery. Jej największym marzeniem było odbycie podroży na Wyspę Księcia Edwarda. Niesamowity los sprawił, że Bernadeta właśnie tam odnalazła swój Wymarzony Dom – w samym sercu Cavendish, który jest pierwowzorem literackiego Avonlea. Polka jednak zawsze powtarza, że prawdziwe Zielone Wzgórze to jej rodzinny dom na Śląsku. Oto rozmowa, którą udało mi się przeprowadzić z Bernadetą Milewski z Błękitnego Księżyca nad Jeziorem Lśniących Wód. Czy nie brzmi to pięknie?Proszę, opowiedz, jak zaczęła się twoja przygoda z twórczością Lucy Maud Montgomery?Kiedy miałam 7 lat, „Anię z Zielonego Wzgórza” i „Anię z Avonlea” podarował mi, o wiele starszy ode mnie, kuzyn (tak, to nie pomyłka!), również żorzanin. Chodziłam wtedy do I klasy SP nr 3, był początek lat 80. ubiegłego stulecia i rzeczywistość PRL-u nie oferowała nam zbyt wielu atrakcji — puste półki, kolejki, stan wojenny i wszechobecną szarzyznę. W książkach Montgomery odnalazłam bardziej interesujący i działający na moją wyobraźnię świat, którego piękno wciągało mnie z każdą przeczytaną stroną. Te moje „ucieczki” z Żor na Wyspę Księcia Edwarda trwały do czasu, kiedy skończyłam 15 lat i rozpoczęłam naukę w elitarnym rybnickim Liceum im. Powstańców Śląskich. Seria o wiernej przyjaciółce z dzieciństwa nadal co prawda była w mojej biblioteczce, ale jej honorowe miejsce zajęły bardziej ambitne dzieła literatury polskiej i światowej. Pamiętam jednak dokładnie, że Ania pojawiła się ponownie w moim pierwszym dłuższym wypracowaniu po angielsku, którego tematem były miejsca, jakie chciałoby się odwiedzić w przyszłości. Moim numerem 1 była od zawsze Kanada, a dokładnie Wyspa Księcia Edwarda. Już po przeczytaniu pierwszego tomu powzięłam decyzję, że kiedyś tam trafię. Do teraz moja sąsiadka pamięta te dziecięce postanowienia i przyznaje, że nikt nie traktował ich najbardziej zaskoczyło cię w biografii autorki? Co ciekawego udało ci się odkryć?Cała biografia Montgomery to totalne zaskoczenie. Nie tylko dla mnie, ale również dla rzeszy czytelników i nawet krewnych pisarki. Dokładnie pamiętam krótką notkę biograficzną pojawiającą się w egzemplarzu „Ani z Zielonego Wzgórza”, który wprowadził mnie w świat Avonlea. „Przykładna żona prezbiteriańskiego pastora”, której życie było mało interesujące... Kiedy doktor Elizabeth Waterston na Uniwersytecie w Guelph próbowała w latach 70. zająć się Montgomery na poważnie, władze uczelni stanowczo odradzały jej ten krok — nikt nie miał pojęcia o tym, że największa spuścizna po Montgomery dopiero ujrzy światło dzienne. Dzienniki, bo o nich mowa, zawarte w dziesięciu obszernych tomach ukazały, jak trudne życie wiodła pisarka, która dała nam Anię. Miejscami trudno czytać zapiski z wyjątkowo trudnych chwil — jej ciągłe starania, aby nikt nie dowiedział się o chorobie psychicznej męża–pastora, wieloletnia walka z bostońskim Wydawnictwem Page, poważne problemy z najstarszym synem Chesterem, utrata w styczniu 1919r. kuzynki, a zarazem największej przyjaciółki, problemy finansowe po krachu na Wall Street i I wojna światowa, którą wrażliwa Maud przeżywała jakby toczyła się na jej własnych oczach przed plebanią w Leaskdale, w Ontario, w której zamieszkała po ślubie w 1911r. Co jest takiego w postaci Ani Shirley, że w jej historii zaczytuje się praktycznie cały świat? Co stanowi o jej sile? W końcu wpłynęła w dużym stopniu na całe twoje się nad tym zastanawiałam i doszłam do wniosku, że siła Ani tkwi w tym, że przemawia ona do każdego czytelnika indywidualnie. Na tym polegał moim zdaniem geniusz Montgomery, że umiała stworzyć relacje z każdym czytelnikiem. Dlatego zaczytują się w jej książkach ludzie z całego świata. Dla mnie Ania to wakacje na ul. Konopnickiej w Żorach, zapach truskawek, czereśni i świeżych ogórków – z nią spędzałam każde wakacje. Ale dla Japończyków, których rzesze przyjeżdżają na Wyspę, to zupełnie coś innego. Nie ulega jednak wątpliwości, że Ania nauczyła nas wszystkich marzyć... A te marzenia w moim przypadku przybrały własne zupełnie niesamowita historia, Polka – w dodatku Żorzanka, zamieszkała na Wyspie Księcia Edwarda. I to w miejscu, które należało do rodziny Lucy Maud Montgomery. Jak reagują na Ciebie mieszkańcy wyspy? Czy są zmęczeni turystami?Tak, to co zdarzyło się w moim życiu, to prawdziwa bajka. Nasz dom znajduje się nad Jeziorem Lśniących Wód (tak, tym samym, którym zachwycała się Ania Shirley!), z widokiem na Muzeum Ani z Zielonego Wzgórza i Złoty Brzeg. Jezioro to tak naprawdę staw Campbellów, krewnych Montgomery, do których mała (a później i starsza) Maud jeździła, aby poczuć ciepło matczynej miłości. Znajdowała je w objęciach cioci Annie Campbell, siostry przedwcześnie zmarłej matki – Clary. Tu bawiła się z kuzynostwem, które było z „rodu Józefa” (określenie to zostało pierwszy raz użyte przez kuzynkę Frederykę Campbell) i tu czerpała inspirację. Kiedy w 1904r. zaczęła pisać „Anię z Zielonego Wzgórza”, oczywistym wyborem na staw Barrych okazał się staw wujostwa Campbellów. Naprzeciw naszego domu na Wyspie stoi stateczny dom senatora Donalda Montgomery, dziadka pisarki, który stał się inspiracją dla Złotego Brzegu. Ziemia, na której znajduje się nasz dom, należała do senatora i pisarka widywała naszą działkę z pokoju, w którym czasem spała u dziadka. Nie zdarzało się to jednak zbyt często, gdyż o wiele częściej zatrzymywała się u cioci Annie po drugiej stronie jeziora. Obecnie dom cioci Annie jest Muzeum Ani z Zielonego Wyspy początkowo nieufnie podchodzą do obcych, choć oczywiście przyjaźnie odnoszą się do turystów. Turystyka to obok rybołówstwa i rolnictwa najważniejszy filar gospodarki Wyspy. Miałam wielkie szczęście, że wiele osób poznało mnie jako blogerkę — dzięki temu zawsze mogłam liczyć na większy kredyt zaufania niż typowy turysta. A teraz, kiedy mieszkam wśród nich, jestem częścią społeczności lokalnej. Czuję się nie tylko akceptowana, ale i bardzo lubiana. Moja córka Nadia Anne (to Anne to oczywiście po Ani) odgrywa czasem Anię w Muzeum, ja sama pomagam rodzinie Campbell w promowaniu pamiątek z Wyspy (Campbellowie poza Muzeum są właścicielami sieci sklepów Ani z Zielonego Wzgórza), a kiedy jest taka potrzeba, idziemy zapalić światło w hotelu na Złotym Brzegu dla turystów, którzy na ostatnią chwilę robią istotnym elementem w twórczości Montgomery jest natura, przyroda. Czy na wyspie rzeczywiście da się poczuć klimat opisany w książkach? Czy bieg czasu oraz nowa technologia wpłynęła mocno na krajobraz?Zdecydowanie tak! Według mnie Wyspa to jedyna nadal żyjąca bohaterka książek Montgomery. Te strumyki, gościńce, czerwone dróżki, pola, plaże, lasy, skały i Zatoka Św. Wawrzyńca nadal tutaj są i dzięki nim można się przenieść w czasy Montgomery. Część północnego wybrzeża zamieniono w Park Narodowy, zaś inny kawałek pejzażu objęto ochroną—po to, aby świat ukazany przez Montgomery można było zawsze odnaleźć na Wyspie Księcia Edwarda. Napisałaś kiedyś, że Lucy Maud Montgomery nauczyła nas marzyć. Ty natomiast pokazujesz nam, jak należy spełniać swoje marzenia. Proszę, opowiedz, jakie masz plany na najbliższą nadal inspirować ludzi, aby odgrzebali swoje dziecięce marzenia (jakiekolwiek mają). Dodatkowo przybliżam wszystkim wielbicielom Ani Wyspę — dzięki mojej współpracy z George’m Campbellem udało mi się sprowadzić do Polski sporo pamiątek z Wyspy Księcia Edwarda. Liczę, że kilka razy na rok będę nadal umożliwiała ich zakup. Poza tym oprowadzam czasem po Wyspie wielbicieli Ani — znam wszystkie miejsca, które zależy odwiedzić i te, które nie pojawiają się w żadnych przewodnikach. W najbliższych planach jest też praca nad kolejnym tomem pełnego wydania Dzienników Montgomery. Od 2016r. pomagam Jen Rubio, redaktorce wydań w przypisach do tej nowej pełnej publikacji. Mam także nadzieję, że w przyszłym roku uda mi się ponownie zawitać do jak często przyjeżdżasz do Polski? Czy kiedy odwiedzisz Żory, będziemy mogli zorganizować spotkanie miłośników Ani z Zielonego Wzgórza?Kiedyś przyjeżdżałam co roku, ale od 2015r. niestety nie udało mi się przyjechać do Polski. Mam nadzieję, że w przyszłym roku wszyscy spędzimy część wakacji w Żorach i być może uda się zorganizować wówczas spotkanie miłośników Ani Shirley. W międzyczasie zapraszam wszystkich na mój blog „Kierunek Avonlea” i na fanpage na Facebooku. Bardzo dziękuję za rozmowę, szczególnie, że łączą nas bardzoRozmowa i relacja - Elżbieta KoczarPOLECAMY PAŃSTWA UWADZE:Zobacz najważniejsze wydarzenia minionego tygodnia w programie TyDZień Są miejsca na świecie, jak ludzie – widzimy je po raz pierwszy i mamy wrażenie, jakby czekały właśnie na nas. Od zawsze. Stajesz w takim miejscu, rozglądasz się dookoła i mówisz z całym przekonaniem: jestem stąd. Bo i w tobie, gdzieś w zakamarkach duszy jest wolny, nieskażony ludzką stopą skrawek, czekający aż zawładnie nim polityka zagraniczna nowego terytorium. W lewej komorze mojego serca powiewa od dwunastu lat flaga Wyspy Księcia Edwarda – Najmniejszej prowincji (Prince Edward Island) to wtulony w Zatokę Świętego Wawrzyńca patchwork zielonych farm, poprzecinanych pasmami łubinu i czerwonymi wstążkami dróg (drogi naprawdę są czerwone), oblamowany srebrzystobiałymi plażami i zanurzony w pianie Atlantyku. Do tego to niebo – jak wypucowane dla przyjezdnych! Nigdzie nie ma tak błękitnego nieba jak w Atlantyckiej kilka lat temu na wyspę można się było dostać jedynie promem z Cape Tormentine w Nowym Brunszwiku lub Digby w Nowej Szkocji. 40-minutowy rejs był dodatkową atrakcją, dawał czas na zwolnienie rytmu, szczególnie jeśli przejechało się prawie dwa tysiące kilometrów autostradą z Toronto. Na wodach cieśniny Northumberland czerwieniły się i żółciły kutry rybackie. Zachęcani przez pasażerów rybacy podpływali do promu, przechwalając się połowem. Potężne homary machały nam złowieszczymi odnotowuję z żalem, nie ma już promu. Na wyspę dostajemy się szybciej i odrobinę taniej (39 dolarów za osobowy samochód) imponującym Mostem Konfederacji wyrastającym z przylądka Jourimain. Most sam w sobie jest wart zobaczenia – 13 kilometrów szosy wsparte na potężnych filarach osadzonych w dnie oceanu. Ale trochę żal, szczególnie tym, którzy podróżują Hondą Civic i nie widzą wiele ponad półtorametrowymi, betonowymi zaporami chroniącymi ich wątłą blaszankę przed zmieceniem w otchłanie Atlantyku przez silne wiatry zatokowe. Do mostu zawieszonego 135 stóp ponad wodą nie podpłyną już poławiacze krabów. Ale ta 20-minutowa podróż między wodą a niebem pozwala nam odizolować się od świata rzeczywistego, od pracy, od niespłaconych kredytów i zjadliwego Księcia Edwarda nie jest dla wielbicieli mocnych przygód, nie ma tu luksusowych kurortów, rozbłyskujących neonami kasyn i modnych dyskotek. Są za to plaże – srebrzyste pasma czystego piasku odbijające się od czerwieni urwiska ponad nimi. Są łagodne pagórki z wijącą się między nimi szosą. Przez Wyspę jedzie się z przyjemnością – między ciemniejszą zielenią lasu połyskuje w słońcu błękit jeziora i zatoki. W oddali bieleje latarnia morska na cyplu czerwonych zieleń pastwisk przepięknie kontrastuje z bielą wiejskich, drewnianych kościółków i jasnymi kreskami płotów, którymi otoczone są pastwiska. Biało-czarne plamy krów na trawie, jak ułożone (i wyszorowane) dla malarzy i niedługiej podróży (na wyspie wszędzie jest blisko) dotrzemy do plaży – niektórzy rozłożą się z książką, niektórzy wybudują zamek z piasku, a jeszcze inni wypłyną kutrem z rybakami na „deep sea fishing”. Za 20-30 dolarów od osoby można zmierzyć się z morzem. Można złowić potężnego tuńczyka, makrele lub nawet rekina. Dorsza trzeba będzie wypuścić – są pod Księżnej Maud Dla miłośników twórczości Lucy Maud Montgomery Wyspa Księcia Edwarda to przede wszystkim dom rudowłosej sieroty z Zielonego Wzgórza. Choć wielu mieszkańców Wyspy oburzyło się, kiedy uśmiechnięta buzia z rudymi warkoczami stała się oficjalnym symbolem wyspy na tablicach rejestracyjnych, to trzeba przyznać słynnej gadule z niepospolitą wyobraźnią, że to właśnie ona rozsławiła maleńką PEI na cały świat. Ania Shirley była postacią fikcyjną, ale jej zachwyt i miłość do wyspy były wyrazem duszy Lucy Maud Montgomery. Prawdziwa też była farma Margaret i Davida Macneil (kuzynostwa LMM), która posłużyła pisarce za pierwowzór Zielonego Wzgórza. Prawdziwa była Aleja Zakochanych, Jezioro Lśniących Wód i Las Duchów – urocze zaułki w maleńkiej wiosce na krańcu Kanady, bliskie sercom milionów czytelniczek na całym świecie. Dla nich jedyna stolica wyspy Księcia Edwarda to nie Charlottetown, ale rodzinna wieś Lucy Maud Montgomery – Cavendish. (Nie, LMM nie urodziła się w Avonlea). Każdy kto wychował się na powieściach LMM nie opuści Cavendish bez odwiedzenia trzech to stare gospodarstwo dziadków pisarki – Lucy i Alexandra Macneil, w którym pisarka spędziła dzieciństwo i młodość. Niestety, nie ma już domu, który tak kochała, a z którego po śmierci dziadka tak gorliwie starał się ją wygryźć wuj John. Tu napisała Anię z Zielonego Wzgórza. Tu wracała (choć nigdy już nie przestąpiła progu tego domu), nawet gdy dziadkowie zmarli i nikt już nie witał jej w bramie. Zostały po nim tylko kamienne fundamenty. Ale pochylają się nad nimi te same stare jabłonie, pod którymi siadała młoda Maud, wokół biegną te same ścieżki. Tą samą aleją pod sklepieniem sosen i modrzewi biegła Maud do białego, drewnianego kościółka prezbiteriańskiego, w którym grała na organach. W ogrodzie spotyka się dwa rodzaje zwiedzających – jedni przechodzą szybko, czytają tabliczki informacyjne i popędzają drugi rodzaj. Ci drudzy poruszają się po posiadłości jak po świątyni, z namaszczeniem dotykają kamieni fundamentu, głaszczą korę drzew, ukradkiem chowają do kieszeni jabłko lub szyszkę. Na pamiątkę. Oglądają się znienacka, czy gdzieś nie wychyli się zza drzewa piegowaty duszek w sukience z bufiastymi tylko trzeba wstąpić do maleńkiej księgarni prowadzonej przez potomków Macneilów. Praprawnuk Lucy i Alexandra proponuje mi opowieść o życiu pisarki. Mnie?!Miejsce drugie: Z ogrodu wychodzimy aleją pod sosnami, przechodzimy za kościołem, wzdłuż łanów zboża i wchodzimy na uroczy wiejski cmentarzyk, gdzie pośród swych bliskich spoczywa Lucy Maud Montgomery. Nie ma pomników ani monumentów, jej miejsce spoczynku znaczy typowa pionowa płyta nagrobna. Na grobie rosną bratki, petunie, niecierpki – zwykłe kwiatki, które kochała. Ze wzruszeniem odczytuję na płytach cmentarza nazwiska znane mi z dzienników LMM – Macneill, Webb, Woolner, są mi bliscy jak rodzina. Zmawiam modlitwę za spokój jej udręczonej duszy. Dziękuję za jeden z siedmiu cudów mojego dzieciństwa – Anię z Zielonego ono, czyli trzeci przystanek, tuż za Wzgórze! Cel pielgrzymek z całego świata. Miejsce, gdzie zakochani z odległych zakątków globu przyjeżdżają, by przyrzec sobie miłość do końca życia. Ale bez obaw – to nie Las Vegas. Biały dom z zielonymi facjatkami otoczony jest słonecznikami i malwami, dalej budynki gospodarcze. Farma kuzynostwa Maud, ktora posłużyła jej za pierwowzór Zielonego Wzgórza została odkupiona przez rząd Wyspy, uczyniono z niej muzeum Maud i Ani. Z chwilą gdy przekraczamy próg domu, znów rozpływa się gdzieś granica między rzeczywistością a fikcją – w salonie maszyna do pisania Maud, przez poręcz krzesła w pokoiku na poddaszu przewieszona jest sukienka z… bufiastymi rękawami, „najbufiastszymi na świecie”. Naturalnym wydaje się pytanie małej dziewczynki: czy to w tym pokoju mieszkała Ania? Pelargonie w oknach, słoje w spiżarni – wszystko PRAWDZIWE. Opuszczamy domostwo w odpowiednim momencie, gwałtownie przywołani do rzeczywistości. Na podwórko zajechał właśnie autokar pełen japońskich turystów, za chwilę rozlegnie się klikanie i pstrykanie. Każdy garnek, każdy krzak pomidora zostanie na wieki utrwalony przez azjatyckich miłośników Ani Shirley i jej „rodzicielki”. Młodzi mężczyźni i dystyngowane japońskie starsze panie ze wzruszeniem wstępują na ścieżkę, którą „biegała” ukochana ścieżką uciekamy do Lasu Duchów, tędy gnała przed laty na skróty przerażona mała Maud, którą babka posłała na pożyczki do kuzynki. Tędy wysłała też po latach Anię na złamanie nogi. Las, choć niewielki, faktycznie sprawia wrażenie wymarłego. Wysokie, gęsto rosnące drzewa nie dopuszczają światła do poszycia, tylko połamane gałęzie i zszarzała ściółka. I może by nawet dało się w końcu dostrzec jakiegoś ducha, ale z oddali słychać klikanie i pstrykanie. Japończycy skończyli już zwiedzanie domu. Za to przed nami spacer w balsamicznym powietrzu i magicznym klimacie Alei Zakochanych, której imienniczki można dziś znaleźć w Polsce, Korei, Finlandii – wszędzie, gdzie mieszkają małe dziewczynki o romantycznych sercach. Aleja to około półtora kilometra drogi przez las. Przed laty prowadzano tędy mało poetyczne krowy na pastwiska. Wzdłuż strumienia, który zapewne pamięta imiona wszystkich bohaterek książek Lucy Maud. Pastwiska zamieniono dziś w pola golfowe, a Aleję Zakochanych pozostawiono… zakochanym. Wymarzone miejsce na romantyczny spacer, ustronne ławeczki i pokryte mchem zwalone pnie aż kuszą, by poddać się czarowi miejsca i zapomnieć na chwilę o panujących tu wiktoriańskich obyczajach. Ale po chwili pogonią nas z miejsca dorodne kanadyjskie komary i Japończycy, którzy właśnie zakończyli inwentaryzację Lasu i na nas, bo Cavendish to nie tylko Lucy Maud i Zielone Wzgórze (choć szczerze mówiąc, rudowłose lalki w każdym sklepie pamiątkowym nie pozwolą nam o tym zapomnieć ani na chwilę). To także zachwycający Park Narodowy, założony w 1937 dla uhonorowania więzi pisarki z jej rodzinną ziemią. Narodowy Park PEI rozciąga się na 40 km północnego wybrzeża wyspy i obejmuje rozsrebrzone, piaszczyste plaże chronione od cywilizacji przez rzeźbione wodą i wiatrem skały z czerwonego piaskowca. Po gorącym dniu na plaży pójdziemy na długi spacer drewnianą promenadą, ciągnącą się kilometrami przez wydmy porośnięte srebrnozieloną trawą i mokradła, zamieszkałe przez setki gatunków ptaków i zwierząt co jakiś czas, żeby wsłuchać się w niezwykłą muzykę przyrody wokół nas. Nasze zmysły przytępione łoskotem wielkiej aglomeracji potrzebują chwili, by wyłapać z otoczenia wieczorne nawoływania ptaków. Wokół nas z furkotem ścigają się ważki. Żaby przygotowują się do nocnego koncertu. Wracamy o zachodzie słońca, w oddali zaczyna błyskać światło latarni morskiej. Wspominam kapitana Jima i zagubioną Margaret. Na tle ciemniejącej wody mokradeł dobranoc mówi nam majestatyczna sylwetka czapli. Wyspa Dobrych LudziNa werandach letnich domków zbierają się ludzie, zajdzie gospodarz, żeby spytać czy nie potrzebujemy dodatkowych koców. Noce na wyspie, nawet w środku lata, bywają bogactwem naturalnym Wyspy Księcia Edwarda są jej mieszkańcy. Głównie farmerzy i rybacy, dorabiający sobie do niewielkiego dochodu wynajmowaniem kwater letnikom. Na wielu farmach stoi po kilka domków do wynajęcia. Zmęczony podróżnik może być pewien, że znajdzie w kuchennej szafce zapas kawy, herbaty i cukru. Kiedy podczas mojej pierwszej podróży na PEI zatrzymaliśmy się, aby zapytać o nocleg, gospodarz wysłał nas, żebyśmy wybrali sobie domek, który nam będzie odpowiadał. – A kiedy mamy zapłacić? – zapytaliśmy – Jak będziecie wyjeżdżać. Gdyby mnie nie było, zostawcie klucz i pieniądze na stole w formalności. Można rozłożyć się na leżaku na ganku, wsłuchać w świerszcze cykające zupełnie za darmo. Za nami purpurowo-różowy zachód słońca, jak na świętym obrazku, w oddali fale oceanu obmywają z pomrukiem czerwone skały, a tuż przed nami żaby rozpoczynają koncert w… Jeziorze Lśniących powie – kicz. Ja powiem – nic mi więcej do szczęścia nie spinelli Zdjęcia z lotu ptaka pochodzą ze strony też o Lucy Maud Montgomery czas dostawy koszt za pobraniem InPost Paczkomaty 24/7 czas dostawy 8. sierpnia, pon. — 9. sierpnia, wt. przedpłata 11,99 zł bezpłatna dostawa od 249,00 zł Orlen Paczka czas dostawy 10. sierpnia, środa przedpłata 6,99 zł bezpłatna dostawa od 249,00 zł DPD - Odbiór w Punkcie czas dostawy 8. sierpnia, poniedziałek przedpłata 9,99 zł bezpłatna dostawa od 249,00 zł Kurier DPD czas dostawy 8. sierpnia, poniedziałek przedpłata 11,99 zł bezpłatna dostawa od 299,00 zł Kurier InPost czas dostawy 8. sierpnia, poniedziałek przedpłata 14,99 zł bezpłatna dostawa od 299,00 zł Poczta Polska czas dostawy 10. sierpnia, środa przedpłata 9,99 zł bezpłatna dostawa od 299,00 zł Poczta Polska - Odbiór w Punkcie czas dostawy 10. sierpnia, środa przedpłata 7,99 zł bezpłatna dostawa od 249,00 zł Odbiór osobisty w Bielsku-Białej czas dostawy 8. sierpnia, poniedziałek Wyspa Księcia Edwarda przez rdzennych mieszkańców tych terenów – Indian Mi’kmaq – nazywana była Abegweit czyli “ziemia kołysząca się na falach”. Jedna z legend głosi, że wyspa została uformowana przez Wielkiego Ducha Glooscapa, który umieścił na błękitnych falach Zatoki świętego Wawrzyńca ciemnoczerwoną glinę w kształcie półksiężyca. Następnie podarował ją ludziom, by mogli tu w spokoju uprawiać ziemię i poławiać ryby. Inna wersja tej legendy mówi, że Glooscap po namalowaniu wszystkich pięknych miejsc na świecie, zanurzył pędzel w mieszance wszystkich kolorów i stworzył Abegweit, swoją ulubioną wyspę. Mikmakowie wierzyli, że gdy Wielki Duch spał, Nowa Szkocja była jego łóżkiem, a Wyspa Księcia Edwarda poduszką. Wyspa Księcia Edwarda – zielone wzgórza, czerwona ziemia i białe latarnie morskie Podróżując po PEI, jak współcześnie nazywają wyspę Kanadyjczycy (od angielskiej nazwy Prince Edward Island), nietrudno zrozumieć zachwyty Mikmaków nad tym skrawkiem lądu. Wyspa Księcia Edwarda jest najmniejszą prowincją Kanady, ale i zarazem jedną z bardziej charakterystycznych. Poszarpana linia brzegowa na przemian usiana jest srebrnymi plażami z majestatycznymi wydmami, stromymi klifami z czerwonego piaskowca i malowniczymi zatokami z wioskami rybackimi. Podróż wybrzeżem urozmaicają dodatkowo liczne, urocze, białe latarnie morskie. Wewnątrz wyspa to prawdziwa, zielona mozaika farm i lasów, wśród których znajduje się turystyczna perełka regionu – dom Ani z Zielonego Wzgórza z powieści Lucy Maud Montgomery. Te i kilka dodatkowych atrakcji sprawiają, że PEI jest bardzo popularnym i lubianym przez turystów i mieszkańców Kanady, miejscem odwiedzin. W sezonie wyspa tętni życiem, ale od jesieni jest tu już bardzo spokojnie i kameralnie. Będąc w tej części kraju, z całą pewnością warto zaplanować kilkudniowy pobyt w okolicy, by poznać najważniejsze atrakcje regionu. Cavendish i Ania z Zielonego Wzgórza Turystyka to obok rolnictwa i rybołówstwa najważniejszy filar gospodarki wyspy. Stało się tak głównie za sprawą małej rudowłosej dziewczynki, którą znają miliony ludzi na całym świecie. Mowa oczywiście o Ani Shirley, głównej bohaterce książek Lucy Maud Montgomery o Ani z Zielonego Wzgórza. Autorka urodziła się na Wyspie Księcia Edwarda i tutaj też toczy się akcja jej książek. Co prawda tytułowa Ania mieszkała w Avonlea, ale na mapie próżno szukać tej miejscowości. To nie znaczy jednak, że dom który opisywała Montgomery, jako dom Mateusza i Maryli Cuthbertów, w którym wychowywała się Ania, nie istnieje naprawdę. Otóż istnieje i znajduję się w miejscowości Cavendish. W rzeczywistości dom który posłużył pisarce jako pierwowzór leżał na farmie kuzynostwa autorki, Margaret i Davida Macneill. Obecnie został on odkupiony przez lokalny samorząd i urządzono w nim kameralne muzeum. Green Gables – dom Ani z Zielonego Wzgórza Ale nie tylko farma i dom w którym wychowywała się Ania są prawdziwe. Obok odnajdziemy inne miejsca opisane w książkach przez Montgomery. Chętni mogą przejść się Aleją Zakochanych lub udać na spacer do Lasu Duchów a także nad Jezioro Lśniących Wód. Dziś Ania ściąga na wyspę prawdziwe tłumy. Parking obok słynnego domku na Zielonym Wzgórzu, nawet poza sezonem, szczelnie wypełniają samochody i autokary z turystami (w tym mnóstwo turystów z Japonii, którzy mają bzika na punkcie Ani). Fani Montgomery mogą zwiedzić zabytkowy, piętrowy dom i przyległe tereny. Kupić pamiątki i poczuć niepowtarzalną atmosferę niemal żywcem wyjętą z książek o rudowłosej dziewczynce. Mogą też przejechać się bryczką Mateusza i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie w peruce z rudymi warkoczami, a w sezonie nawet z samą Anią, która biega po farmie. Niektórzy docierają także na okoliczny mały cmentarz, gdzie znajduje się grób autorki. Część wycieczek jedzie także dalej, do oddalonego o 12 kilometrów od Cavendish, małego domku w którym urodziła się Lucy Maud Montgomery. Na wyspie znajduje się też drugi dom, w którym autorka mieszkała jako nastolatka i szkoła, w której się uczyła. W Charlottetown w Centrum Sztuki Konfederacji można też zobaczyć musical „Ania z Zielonego Wzgórza” i drugi „Ania i Gilbert”. Dom rodzinny Lucy Maud Montgomery Ciekawostką jest fakt, że tytuł powieści o Ani z Zielonego Wzgórza, został błędnie przetłumaczony na język polski. W oryginale książka nosi tytuł “Anne of Green Gables”, a autorka słowo “gable” zastosowała w odniesieniu do spadzistego dachu domu, a nie okolicznych wzgórz. Ostatnio na rynku wydawniczym pojawiło się nowe tłumaczenie książki Lucy Maud Montgomery, pod tytułem “Ania z Zielonych Szczytów”, które ma być bliższe temu co miała na myśli autorka. Jednak przez lata w polskiej kulturze istniało to “błędne” tłumaczenie, które utarło się już na dobre. Obecnie każde dziecko wie, że Ania żyła na Zielonych Wzgórzach, a nie w domku z zielonym dachem, choć oba stwierdzenia są prawdziwe. Dom Ani rzeczywiście ma zielone wykończenia – dach i okiennice, a wokół roztaczają się zielone wzgórza. Obecnie są to jednak głównie ekskluzywne pola golfowe, które bezpośrednio sąsiadują z książkową posiadłością. Niektórzy turyści po wizycie w Cavendish są lekko rozczarowani. Ich dziecięce wyobrażenia miejsc w których dorastała Ania Shirley, mija się z rzeczywistością. Narzekają, że Las Duchów to tylko zagajnik, a Jezioro Lśniących Wód bardziej przypomina mały staw. Czują się trochę oszukani. Ale czy słusznie? Czy właśnie nie od tego jest dziecięca wyobraźnia. Czy jako dzieci nie wyolbrzymiamy swoich przygód i miejsc w których bywamy? Sam z czasów dziecięcych wspominam „wyprawy” do dziadków, którzy mieszkali „na wsi” i trzeba było do nich jechać koleją. A prawda jest taka, że była to kolejka podmiejska, a miejsce w którym stał ich dom, już dawno stało się częścią Warszawy. Dziś by się tam dostać wystarczy 15 minut jazdy samochodem, za dziecka to była podróż pełna przygód. I chyba tak też trzeba patrzeć na Zielone Wzgórza – przez pryzmat lat dziecięcych. Trzeba znowu włączyć pokłady wyobraźni i poczuć się jak dziecko na prawdziwej kanadyjskiej farmie. Prince Edward Island National Park Nie wszyscy wiedzą, że dom Ani z Zielonego Wzgórza położony jest w Parku Narodowym Wyspy Księcia Edwarda, założonym w 1937 roku. Rozciąga się on na odcinku blisko 60 kilometrów, na północnym wybrzeżu wyspy i jest najpiękniejszą krajobrazowo częścią PEI. Park obejmuje nie tylko zabudowania Cavendish, ale przede wszystkim piaszczyste plaże i wydmy, klify z czerwonego piaskowca i słodkowodne mokradła. Na chronionych terenach znajdują się siedliska lęgowe ponad 300 gatunków ptaków, w tym czapli, żurawi, siewek, sokołów, jastrzębi i orłów. Można tu także spotkać kojoty, czerwone lisy, szopy pracze, bobry, norki i łasice. W wielu miejscach parku poprowadzono malownicze ścieżki spacerowe, przygotowano pola namiotowe i tereny piknikowe dla turystów. Kanadyjscy eksperci uważają tereny Parku Narodowego Wyspy Księcia Edwarda za jeden z najbardziej zagrożonych przyrodniczo w całym kraju ze względu na działanie człowieka. Naszym zdaniem to punkt obowiązkowy na turystycznej mapie Wyspy Księcia Edwarda. A spacer po poprowadzonej przez środek mokradeł i kołyszącej się delikatnie na wodzie kładce był jednym z najpiękniejszych jakie zrobiliśmy na PEI. Charlottetown Gdy pierwszy raz przyjechaliśmy do Charlottetown, panował już zmrok, a miasto wydało nam się mało atrakcyjne, raczej przemysłowe i zatłoczone. Ale w rzeczywistość stolica Wyspy Księcia Edwarda to miłe, niewielkie miasteczko, pełne zabytkowych budynków z epoki wiktoriańskiej w tym z kameralną z zewnątrz, a niesamowicie przestronną wewnątrz, Bazyliką św. Dunstana. Dla Kanadyjczyków to także miejsce gdzie zaczęła powstawać idea ich wspólnego państwa. To właśnie tu w 1864 roku odbyła się jedna z konferencji na której przedstawiciele kolonii negocjowali powstanie Konfederacji Kanady. Do utworzenia wspólnego państwa doszło już 3 lata później, choć sama Wyspa Księcia Edwarda przystąpiła do konfederacji dopiero w 1873 roku. Dumą miasta jest Centrum Sztuki Konfederacji które otwarto w stulecie powstania państwa (taki piękny sposób na uczczenie 100 lecia państwa). Mieści się tu muzeum, galeria sztuki, biblioteka, dwa teatry i restauracje. Każdy obywatel Kanady zapłacił piętnaście centów by pokryć koszty budowy obiektu. Na zwiedzanie Charlottetown wystarczy jeden dzień, ale miasto ze względu na swoją lokalizację jest doskonałą bazą wypadową do niemal wszystkich atrakcji wyspy. Do najdalej oddalonych miejsc PEI dojedziemy samochodem z centrum Charlottetown w mniej niż 2 godziny. Latarnie morskie PEI Wyspa Księcia Edwarda to prawdziwy raj dla miłośników latarni morskich. Mimo, że PEI jest niewielka, to jej postrzępiona i niebezpieczna linia brzegowa liczy aż 1760 kilometrów. Pierwsza latarnia morska została wybudowana tutaj już w 1845 roku w Point Prim. Obecnie wzdłuż wybrzeża można odnaleźć ponad 60 latarnii morskich, z których 35 funkcjonuje do dziś i pomaga w żegludze morskiej. North Rustico Latarnie morskie na Wyspie Księcia Edwarda to jeden z najbardziej charakterystycznych widoków w tym regionie Kanady. Białe, drewniane budynki na stałe wpisały się w tutejszy krajobraz, nie tylko bezpiecznie prowadząc żeglarzy do portów docelowych, ale także oczarowując przyjezdnych. W czasie naszego krótkiego pobytu na PEI oczywiście nie udało nam się odwiedzić wszystkich tutejszych latarni, ale te które widzieliśmy naprawdę nas urzekły. Latem kilka z nich jest otwartych dla zwiedzających. Niestety sezon kończy się w okolicach kanadyjskiego Święta Dziękczynienia (drugi poniedziałek października) więc jesienią pozostaje tylko oglądanie budynków z zewnątrz na tle morskich fal. Warren Cove Range Front Lighthouse Warren Cove Range Rear Lighthouse Leards Range Front Lighthouse Leards Range Front Lighthouse Leards Range Front Lighthouse Summerside Outer Range Front Lighthouse West Point Lighthouse West Point Lighthouse West Point Lighthouse Point Prim Lighthouse Point Prim Lighthouse Point Prim Lighthouse Wood Islands Lighthouse Most Konfederacji (Confederation Bridge) Na Wyspę Księcia Edwarda można dostać się na trzy sposoby. Samolotem z Halifax, Motrealu, Ottawy lub Toronto. Promem z Caribou w Nowej Szkocji do Wood Islands. A od 1997 roku Mostem Konfederacji łączącym PEI z prowincją Nowy Brunszwik. Przeprawa drogowa jest prawdziwą dumą architektoniczną i inżynieryjną Kanady. Potężny, 13-kilometrowy most jest najdłuższym na świecie wybudowanym na zamarzających wodach. By konstrukcja nie zawaliła się pod naporem olbrzymich mas lodu, zastosowano specjalną konstrukcję filarów. Dzięki niej lód jest kruszony jak przez lodołamacz, a most jest przejezdny cały rok. Most Konfederacji stał się jednym z symboli Wyspy Księcia Edwarda. Dzięki jego konstrukcji znacząco zwiększył się też ruch turystyczny z osób w 1996 roku do 1,2 mln w 1997. Koszt przeprawy samochodem osobowym to 47CAD, płatne tylko przy wyjeździe z wyspy. Most Konfederacji i latarnia morska Port Borden Range Rear Czerwone drogi widokowe i rybackie wioski To co od razu po przyjeździe na Wyspę Księcia Edwarda rzuciło nam się w oczy to proste drogi. Trasy przez środek lądu są w większości pozbawione jakichkolwiek zakrętów. Takiemu wytyczeniu dróg sprzyja oczywiście rolniczy charakter regionu. Na szczęście nie oznacza to, że długie, proste i poprowadzone wzdłuż farm drogi są pozbawione uroku. Wręcz przeciwnie wiele dróg na PEI jest oznaczona na mapach jako trasy widokowe. Może nie są to krajobrazy imponujące, ale bardzo sielankowe i miłe dla oka. Warto czasem zboczyć z głównej trasy i skręcić w, oczywiście prostą, leśną gruntową drogę. Tu najszybciej zrozumiemy czemu legenda Mikmaków mówiła o ciemnoczerwonej glinie. Wyspa Księcia Edwarda rzeczywiście jest rudo czerwona. Podobnie jak w Nowej Szkocji, także na Prince Edward Island urzekają swoją malowniczością małe rybackie wioski. Nie ma ich tu tak wiele jak na stałym lądzie i są też znacznie mniejsze, ale przez to też niemal pozbawione są turystów. Corn Maze – labirynt w kukurydzy Z pewnością nie jest to atrakcja wyjątkowa dla Wyspy Księcia Edwarda, bo kukurydziane labirynty są popularne w wielu miejscach w Ameryce Północnej. My jednak mieliśmy z nimi styczność po raz pierwszy i mimo że z założenia jest to atrakcja dla dzieci, to nie mogliśmy sobie odmówić przyjemności zgubienia się w kukurydzianych korytarzach. Wielokrotnie widziałem takie twory w amerykańskich filmach i programach i od zawsze chciałem się w takim zgubić. Frajda jest całkiem spora. A jeśli boicie się, że nigdy z takiego labiryntu nie wyjdziecie, możecie poprosić obsługę o mapę… ale wtedy nie ma już takiej zabawy. Gorzej jak takie miejsca kojarzą wam się tylko z filmami grozy, w których bohaterowie uciekają, przez podobne pola, przed mordercami, kosmitami lub innymi zombie. Wtedy w kukurydzianym labiryncie możecie poczuć się lekko zagrożeni, zwłaszcza gdy powieje złowrogi wiatr. Wyspa Księcia Edwarda – informacje praktyczne Kiedy jechać na PEI? PEI to miejsce tłumnie odwiedzane przez turystów głównie w wakacje. Miesiące letnie to dobry wybór dla osób lubiących aktywny wypoczynek, bo wyspa oferuje szereg atrakcji na świeżym powietrzu. Dobra, słoneczna pogoda jest też niezbędna, jeśli nastawiamy się na plażowanie i kąpiele w morzu. Późne lato i wczesna jesień to z kolei doskonały wybór dla miłośników dobrego jedzenia. 4 września rozpoczyna się na wyspie słynny „Fall Flavours” festiwal, którego celem jest promocja kuchni i produktów regionalnych. Miesięczne świętowanie kończy się wielkim targiem (4 października) odbywającym się od wielu lat w Charlottetown. W drugim tygodniu października, gdy odwiedziliśmy wyspę, wydała nam się ona nieco opustoszała. Brak turystów ma oczywiście swoje plusy, a widoki niezmiennie oczarowują. Jednak część atrakcji turystycznych, czy restauracji, nie mówiąc już o campingach i hotelach, jest po prostu zamknięta. Sezon oficjalnie kończy się 31 października. Kanadyjczycy zachęcają do przyjazdu na PEI nawet zimą, ale zdecydowanie polecamy tę cieplejszą i bardziej słoneczną część roku – od połowy maja do połowy października. Jak dostać się na Wyspę Księcia Edwarda? Samolotem rejsowym – na krajowym lotnisku w Charlottetown codziennie lądują samoloty Air Canada z czterech kanadyjskich miast – Halifax, Montreal, Ottawa, Toronto. Ceny biletów lotniczych niestety nie należą w Kanadzie do najniższych. Promem – przez cały rok pomiędzy Caribou w Nowej Szkocji, a Wood Islands na PEI kursuje prom firmy NFL. W zależności od pory roku dziennie realizowanych jest od 3 do 9 kursów w każdą stronę. W sezonie wakacyjnym warto zrobić rezerwację na wybrany rejs. W przeciwnym wypadku możemy nie zmieścić się na pokład i być zmuszeni do czekania na kolejny. Cena za samochód osobowy to 78 CAD – opłata pobierana jest tylko przy wyjeździe z wyspy. Samochodem – w 1997 roku PEI została połączona z prowincją Nowy Brunszwik 13-kilometrowym Mostem Konfederacji. Koszt przeprawy samochodem osobowym to 47CAD, płatne tylko przy wyjeździe z wyspy. Jak poruszać się po wyspie? Poza Charlottetown i kilkoma większymi miastami nie istnieje na wyspie regularny transport publiczny. Dlatego zdecydowanie polecamy wynajęcie samochodu, tym bardziej, że niespieszna jazda po kanadyjskich drogach i bezdrożach jest atrakcją samą w sobie. Na wyspie znajduje się także przepiękny szlak pieszo-rowerowy, tzw. Szlak Konfederacji o łącznej długości 435 km, który wiedzie trasą zasypanych torów kolejowych i przebiega przez całą wyspę. To doskonały sposób by zwiedzić wyspę bez samochodu. Gdzie szukać informacji o PEI? Doskonałym źródłem informacji na temat wyspy, a także porad od mieszkańców jest oficjalna strona PEI. Warto też, będąc już na miejscu odwiedzić biuro informacji turystycznej i zapytać pracowników o interesujące nas atrakcje. Wyspa Księcia Edwarda – informacje ogólne najmniejsza kanadyjska prowincja – zaledwie 5694 km2 najgęściej zaludniona prowincja – 25 mieszkańców na km2 należy do Konfederacji Kanady od 1 lipca 1873 (6 lat po powstaniu Kanady) Drogi Czytelniku! Mamy nadzieję, że znalazłeś tutaj przydatne informacje i że artykuł pomógł Ci zaplanować wyjazd lub zainspirował do ciekawego spędzenia czasu. Możesz wesprzeć nas w dalszej blogowej działalności stawiając nam wirtualną kawę. Dziękujemy za to, że doceniasz naszą pracę. Na koniec mamy dla Ciebie kilka przydatnych podróżniczych linków i porad. Polecamy rezerwację noclegów przez wyszukiwarkę To doskonała porównywarka ofert z całego świata. Możesz tu znaleźć obiekty w najlepszych lokalizacjach i najbardziej korzystnych cenach. Wejdź, wyszukaj, porównaj i oszczędzaj. Aby mieć spokojną głowę w czasie wyjazdu, przed każdą dalszą podróżą warto się ubezpieczyć. Najkorzystniejszą ofertę najłatwiej wybrać dzięki darmowej porównywarce i kalkulatorowi ubezpieczeń. Dzięki niemu znajdziesz najlepszą ofertę dostosowaną do Twoich potrzeb. Jeśli szukasz ciekawych atrakcji turystycznych, lokalnych wycieczek lub chcesz kupić bilety wstępu bez stania w długich kolejkach, koniecznie sprawdź ofertę portalu Get Your Guide. Dzięki niemu odkryjesz nieznane atrakcje, a także oszczędzisz czas i pieniądze. Nikt nie lubi płacić wysokich prowizji za wymianę walut za granicą. Na szczęście można tego uniknąć korzystając w wielowalutowej karty Revolut. Dzięki niej możesz wymieniać waluty po najkorzystniejszym kursie międzybankowym. To zdecydowanie bardziej opłacalne niż korzystanie z kantorów, a zarazem równie bezpieczne jak transakcja w banku. Naszym ulubionym sposobem podróżowania jest samochód. Daje on nam niezależność i możliwość dotarcia niemal w dowolne miejsce. Dlatego w czasie naszych podróży korzystamy z porównywarki ofert wypożyczalni aut Rentalcars. Możecie w niej znaleźć samochody na całym świecie w najlepszych cenach. Podobał Ci się nasz artykuł? Kliknij "Lubię to!", "Udostępnij" lub oceń go!

wyspa księcia edwarda dom ani